Ponownie w Café Babylon | Marsha Mehran "Woda różana i chleb na sodzie"
Autor: Marsha Mehran
Tytuł: Woda różana i chleb na sodzie (Rosewater and Soda Bread)
W listopadzie w końcu udało mi się zdobyć własny egzemplarz Zupy z granatów. Tak zaczęła się moja przygoda z utworami Marshy Mehran, historią trzech Iranek i regularnym przygotowywaniem gusz-e fil. Wielokrotnie myślałam o zdobyciu kolejnej części, jednak dopiero w tym tygodniu wybrałam się do księgarni, zaopatrzyłam w Wodę różaną i chleb na sodzie
i zapoznałam z jej fabułą. Niestety muszę wyznać, iż książka dalej jest
trudno dostępna i gdyby nie księgarnia Tak Czytam, w której
zaopatrzyłam się również w pierwszą część, zapewne musiałabym poszukiwać
jej w sklepach internetowych.
Akcja
powieści toczy się w Irlandii, w latach 80. Od otwarcia Café Babylon
minęło półtora roku. Siostry Aminpur dalej prowadzą kawiarnię,
oczarowując mieszkańców Ballinacroagh zapachami i smakiem orientalnych
potraw. Fabuła Wody różanej i chleba na sodzie skupia się w
większej mierze na losach dwóch starszych sióstr. Mardżan bezustannie
pracuje nad sukcesem restauracji. Kiedy na jej drodze staje angielski
pisarz, kobieta postanawia zaangażować się w relację, choć nie jest jej
łatwo wymazać z pamięci bolesne wspomnienia. Bahar poważnie zastanawia
się nad przejściem na katolicyzm, a Lejla, najmłodsza z nich, dalej
uczęszcza do miejscowej szkoły i oczekuje jedynie weekendów, w które
Malachy wraca z uczelni do domu.
Marsha Mehran konsekwentnie utrzymała powieść w konwencji realizmu magicznego. Mam wrażenie, iż był on nawet wyraźniejszy niż w Zupie z granatów. Woda różana i chleb na sodzie
to kolejny tom, który jednocześnie bawi, ale i zwraca uwagę na kwestię
tolerancji; z jednej strony to powieść ciepła, z drugiej - irytująca
zatwardziałością niektórych postaci. Myślę, iż tym, czego zabrakło mi w
książce, a na co liczyłam sięgając już po debiutancką powieść autorki
były odniesienia do Iranu. Liczyłam, iż w utworach Mehran znajdzie się
ich więcej. Mimo ich braku książki mi się jednak podobają. Przeczytałam
je błyskawicznie, bardzo dobrze bawiąc się podczas lektury. Nie mogę
zgodzić się z żadną z negatywnych recenzji, które widziałam.
Pisząc o Wodzie różanej i chlebie na sodzie
nie mogłabym pominąć również kwestii kulinarnej. We wcześniejszych
wpisach wspomniałam, iż daleko mi do królowej kuchni, a gotowanie raczej
nie stanie się moją pasją, jednak... Przepisy z książek Marshy Mehran
już raz popchnęły mnie do zabawy w cukiernika. (Ok, ok... Od czasu do
czasu mogę zatroszczyć się o deser i nawet to lubię).
Ostrzegałam
już przed gusz-e fil. Po spróbowaniu jednego trudno jest się oderwać i
choć powracałam do nich już wiele razy... W ogóle mi się nie znudziły.
Ciasto jest proste w przygotowaniu, choć samo formowanie ciasteczek -
trochę pracochłonne. Efekt jest jednak jednym z moich najlepszych
cukierniczych odkryć. Niedawno znajomi nakłonili mnie do spróbowania
baklavy, którą uwielbiam już od pierwszego kawałka, dlatego planuję, by
po powrocie do domu przetestować kolejny przepis z Zupy z granatów.
Sięgając
po jej drugą część pomyślałam z początku, iż tym razem autorka ich nie
zamieściła. Byłam przyzwyczajona, iż pojawiały się na zakończenie
rozdziału. Tym razem zostały jednak umieszczone na końcu powieści i ich
nie zauważyłam. Przyznam, iż z początku nieco mnie to zmartwiło.
Przepisów jest nieco mniej niż w Zupie z granatów - 8 i ponownie nie przetestuję wszystkich ze względu na baraninę. Jest jednak kilka interesujących propozycji.
Adżil
zdecydowanie nie będzie zbyt trudny w wykonaniu - nazwałabym to nawet
przepisem dla leniwych - ale myślę, iż jest to dobre połączenie smakowe,
więc niedługo z pewnością zaopatrzę się w niezbędne składniki. Woda różana i chleb na sodzie
zawiera również kolejny przepis na ciasteczka - tym razem z
ciecierzycy. Możliwe, iż ich recenzja również się tu pojawi. Ponadto
kusi mnie tahczin, który jest raczej jedną z ambitniejszych propozycji.
Może to już czas na wyzwanie kulinarne? (Lub moment, w którym warto
poszukać kogoś, kto chętnie przygotuje taki obiad...).
Podsumowując, Woda różana i chleb na sodzie to powieść, której warto poświęcić trochę wolnego czasu. Żałuję, iż dla mnie to już koniec historii o Mardżan, Bahar i Lejli oraz orientalnych potrawach serwowanych w Café Babylon. W domu czeka jednak na mnie ostatnia powieść ich autorki, więc do tematu twórczości Marshy Mehran z pewnością jeszcze powrócę.
Komentarze
Prześlij komentarz